wtorek, 21 marca 2017

Co by tu jeszcze?

Nieprzypadkowo tytuł dzisiejszego posta jest zapożyczony z piosenki ś.p. Wojciecha Młynarskiego. W zasadzie trzeba by go uzupełnić o pozostałe frazy ze środkowej części utworu. A mianowicie „Co by tu jeszcze spieprzyć Panowie? Co by tu jeszcze?” Powód? A oto on.
Do Sejmu trafił poselski projekt zmian w ustawie o spółdzielniach mieszkaniowych autorstwa ugrupowania Kukiz15 (Druk nr 1268 dostępny na stronach internetowych Sejmu). Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że zaproponowane zmiany to bubel prawny jakiego dawno nie wyprodukowano. I nie ma co „owijać w bawełnę” - autorzy tego projektu okazali się wybitnymi ignorantami i dyletantami nie mającymi zielonego pojęcia o funkcjonowaniu spółdzielczości mieszkaniowej. Między bajki można włożyć zapewnienia autorów o tym, że projekt powstał w trosce o dobro mieszkańców i członków spółdzielni mieszkaniowych. Dlaczego? Choćby dlatego, że realizacja zapisów ustawy w proponowanej przez Kukiz15 formie prowadzi wprost do likwidacji spółdzielni i przekształcenia ich we wspólnoty mieszkaniowe bez względu na wolę mieszkańców. Nieodparcie nasuwa się porównanie do czasów minionych, kiedy to jedyna słuszna partia wiedziała lepiej, co jest dla obywateli dobre a co złe. Co natomiast sądzi większość nie ma już znaczenia. Posłowie otaczają się wyłącznie takimi osobami, które potwierdzają ich pogląd, nie licząc się ze zdaniem innych. Metoda prymitywna, ale często skuteczna wobec braku obywatelskiego sprzeciwu. Spółdzielczość ma w Polsce bardzo bogate tradycje i, tak jak w innych sferach gospodarki, ma za sobą chwile lepsze i gorsze. Można jednoznacznie powiedzieć, że te gorsze wynikają z niechlujnego, cyklicznego majstrowania przy przepisach regulujących funkcjonowanie spółdzielczości. Co ciekawe, przy spółdzielczości mieszkaniowej szczególnie. Dzieje się to najczęściej wtedy, gdy dana partia nie ma pomysłu na rozwiązanie innych, najbardziej palących problemów w kraju.
To wtedy właśnie pojawiają się chwytliwe hasła walki z „betonem spółdzielczym”, „z kliką wiecznych prezesów”, z „ułożonymi radami nadzorczymi”. Wobec takiej narracji każdy spółdzielca powinien odpowiedzieć sobie na pytanie, czy w jego spółdzielni dochodzi do jakichś nieprawidłowości i patologii oraz czy ewentualnie podjął jakieś kroki aby temu przeciwdziałać za pomocą obecnie dostępnych środków. Podstawowe i zasadnicze pytania brzmią: Czy bywa na zebraniach organizowanych przez spółdzielnię, a w szczególności na walnych zgromadzeniach? Czy włącza się w życie spółdzielni i czy wiedzę o sytuacji w spółdzielni czerpie wyłącznie z opowieści zasłyszanych na przysłowiowej ławeczce? Czy może - zaniepokojony informacjami które otrzymał - poprosił o przedstawienie określonych dokumentów? Należy podkreślić, że w praktyce zdecydowana większość „ławeczkowych” wiadomości nie ma potwierdzenia w rzeczywistości.
Problem małej frekwencji na zebraniach spółdzielczych jest podobny do problemu frekwencji podczas wyborów do sejmu i senatu. I nie ma co tu zrzucać winy na obecne przepisy, bo one dają spółdzielcom wiele narzędzi do sprawowania kontroli nad swoim majątkiem i tym kto nim zarządza. Jest tylko jeden warunek. Trzeba się swoją spółdzielnią interesować i poświęcić co najmniej jedno popołudnie w roku na przedstawienie swojego stanowiska. Podkreślam, że nie chodzi tylko o stanowisko negatywne. Równie istotne są głosy wspierające zarząd i inne organy spółdzielni, jeżeli ich polityka jest zgodna z oczekiwaniami mieszkańców. W spółdzielni ważna jest dobra współpraca pomiędzy wszystkimi zainteresowanymi stronami. Nie ma nic gorszego niż permanentne stawianie zarządów Spółdzielni i jej mieszkańców w ciągłej opozycji wobec siebie. To nie służy niczemu dobremu, a mam wrażenie, że przy redagowaniu i komentowaniu proponowanych zmian w prawie spółdzielczym, media i politycy stawiają sobie za cel wyłącznie wywoływanie takich konfliktów.
A przecież zarząd zostaje powołany aby realizować potrzeby właśnie mieszkańców. Trzeba też zdawać sobie sprawę, że w tak licznej społeczności nigdy wszyscy nie będą w pełni zadowoleni. Stąd też konieczność zawierania często trudnych ale bardzo ważnych kompromisów.
Można sobie w tym miejscu zadać pytanie komu zależy na tym, aby zniszczyć ruch spółdzielczości mieszkaniowej? Może jakiemuś lobby, które w ten sposób przejmie majątek spółdzielczy (np. niezabudowane tereny służące obecnie za tereny rekreacyjne) aby przeprowadzić tam swoje inwestycje. Proszę zwrócić uwagę, że dzisiaj odległość pomiędzy budynkami w spółdzielniach jest z reguły o wiele większa niż ta, która powstaje na osiedlach deweloperów. Czasem wydaje się, że sąsiad sąsiadowi może ze swojego okna do przysłowiowego garnka zajrzeć. A może chodzi o zapewnienie pracy swoim ludziom w charakterze zarządców tych „uwolnionych” nieruchomości? Tym bardziej, że uwolniono zawód zarządcy i praktycznie może nim zostać każdy. Nawet ten, kto nie ma ku temu żadnych kwalifikacji zawodowych, ale za to odpowiednie zaplecze polityczne lub inną grupę interesów.
Na to jednak nie powinno być zgody. Ciekawe, że jak ktoś zostaje politykiem, to od razu wie, jak komuś ułożyć życie. Komuś, ale na pewno nie sobie.
Kolejny post poświęcony zostanie największym absurdom zawartym w projekcie ustawy. Już wkrótce.

1 komentarz:

  1. Best Casinos near Reno, NV - Mapyro
    Find the best casinos near Reno, 이천 출장마사지 NV. Top 10 Best Casinos in Reno, NV. The closest casinos 구미 출장샵 to 안성 출장마사지 Reno 김포 출장마사지 (including the 경기도 출장샵 infamous Bellagio).

    OdpowiedzUsuń